…mówi się o niej coraz więcej, ale nadal jest mało zrozumienia. Nadal gdzieś jest jeszcze owianą tajemnicą, tabu.
Komentarze typ: "Leń śmierdzący", "Zacznij robić coś ze sobą", "W głowie mu się przewróciło od dobrobytu" czasami więcej przynoszą szkody niż pożytku. To tylko część takich "podnoszących" na duchu haseł.
U każdego depresja może wyglądać inaczej, dlatego tak trudno ją rozpoznać. Złe samopoczucie zazwyczaj to smutek, jeśli jest gorsze to idzie w kierunku przygnębienia, a bardzo złe to kierunek depresji. Granica nie jest bardzo wyraźna między przygnębieniem a depresją. Jeśli dodatkowo występuje brak radości i zainteresowania życiem to warto już zająć się sobą. Bardzo niska samoocena, problemy z koncentracją, zwolniony rytm, problemy ze snem, uczucie bezsilności, beznadziejności, ponure i pesymistyczne patrzenie na świat na siebie, często towarzyszące czarnowidztwo to tylko część symptomów mówiących o depresji.
Wspaniałe pocieszenia:
„Weź się w garść” – chora osoba odbiera, że jest słaba,
„Inni mają gorzej” – to tak jakby zarzucanie chorej, że wyolbrzymia swój problem, przecież na świecie są wojny, głód, choroby, katastrofy, daje wydźwięk, że porównujesz i ważysz problem osoby zmagającej się z chorobą. Nie można mierzyć i ważyć, czy porównywać czyichś problemów. Dla każdego jego własny problem jest największy, najtrudniejszy bo przeżył go na własnej skórze.
„Przestań się użalać nad sobą” – pozbawianie prawa do smutku, żalu, złości, czy lęku.
To tylko część haseł, które wyrządzają więcej szkody niż pożytku.
Pocieszyciele w stylu: „Uśmiechnij się”, „Idź na siłownie, albo pobiegaj”, „Wyjdź do ludzi”, „Rusz się do pracy”, „Więcej pracuj, to ci pomoże”. Te hasła nie działają. Do chorej osoby dociera, że jest sama, nikt jej nie rozumie, często wpędza w poczucie winy.
"Jutro będzie lepiej" - g***o prawda nie będzie! W depresji nie ma czegoś takiego, że będzie lepiej. Samo się nie zrobi, to nie koncert życzeń. Muszą być konkretne działania.
"Nikt nie mówił, że życie jest sprawiedliwe" bardzo pocieszające, chora osoba ma w d***e taki komentarz.
"Jest jak jest i musisz się z tym pogodzić" - mistrzostwo. Chora osoba utwierdza się w przekonaniu, że ma gó****ne życie i albo musi żyć w takim gó**ie, albo coś z tym zrobić. Zrobić czyli pomóc sobie lub odebrać sobie życie.
"Życie toczy się dalej" bardzo podnoszące na duchu i wspierające. Człowieku nawet sobie nie zadajesz sprawę jak to wpływa na psychikę chorej/ego.
Kolejny smaczek: "Nie sądzisz, że zachowujesz się trochę egoistycznie?" wzbudza potężne poczucie winy i nie zasługiwania na lepsze życie. Tragedia. Będąc zwłaszcza w terapii konieczne jest pozwolenie sobie na odrobinę "egoizmu" dla mnie to zwyczajna troska o siebie i dbanie. Walka o swoje Jestestwo. Każdy ma do tego takie samo prawo.
Brak odpowiedniej reakcji spowoduje tragedię.
Finito
Trochę powiało sarkazmem, ale zdaję sobie jaka jest powaga sytuacji i jak duże jest to wyzwanie.
Jeśli chcesz pomóc osobie chorej, lepiej powiedz: „Jak Ci mogę pomóc?”, „Jestem z Tobą”, „Możesz na mnie liczyć”, „Jesteś dla mnie ważna/y”, „Co by się nie działo jestem z Tobą”. Nie można osaczać chorej/ego, nie można krytykować chorej osoby z powodu braku chęci do czegokolwiek, to nie daje wsparcia. Nie zachęcam do komentarzy odwołujących się do ambicji („masz super pracę”, „kochającego męża, psa”, „dzieci”), może doprowadzić do autoagresji i nie tylko. Nie ma możliwości pomóc komuś na siłę, nie da się kogoś uszczęśliwić na siłę, tu należy zrównoważyć jak podejść do chorej osoby. Wymaga to nie lada wysiłku.
Zdarza się, że są też "spryciarze", którzy pod płaszczem depresji wykorzystują chorobę do swoich niecnych planów. Taka osoba pokazuje "wypaczony" obraz cierpiącej realnie osoby.
Niestety depresji nie da się wyleczyć za pomocą silnej woli, konieczna jest katorżnicza praca, branie na warsztat demonów przeszłości i zajęcie się nimi. Łatwo się piszę, gorzej z realizacją. Wiele osób nie ma motywacji, aby podjąć jakiekolwiek działanie.
Skorzystanie z Mindfulness, automotywacje czy afirmacji na nie wiele się zda. Chora osoba na depresję ma tendencję do wyłapywania negatywnych komunikatów, przekazów. Zostawiona sama sobie, bez wsparcia może skończyć się tragicznie. Sama farmakologia to tylko "podtrzymywanie" przy życiu. Aczkolwiek w niektórych stanach konieczna. Wiele osób bazuje tylko na samej farmakologii, myśląc, że to pomoże. Jasne na chwilę pomoże. Prędzej czy później wyparte, zamiecione pod niewidzialny dywan emocje, problemy, traumy dadzą o sobie znać.
Zajęcie się sobą jest niezbędne. Wzięcie swojej historii na warsztat i danie sobie prawa do życia. Efektów nie ma od razu, jak pstryknięcie palcem. To długotrwały proces. Nie zawsze to czego dowiadujesz się o sobie, swoich mechanizmach, rodzinie, relacjach w związku, z innymi ludźmi jest miłe dla ucha. Nie zawsze chcesz coś przyjąć, że jest prawdą. Mechanizmy, środowisko, w którym się wychowujesz odciskają wielkie piętno w umyśle, w zachowaniu, postępowaniu, w podejmowaniu decyzji, życiu codziennym. Zrzucanie warstw pancerza potrafi bardzo boleć.
Na terapii, sesjach, pracy ze sobą nie dostaniesz cudownej recepty jak masz postępować, nikt Ci nie doradzi co masz robić, jak masz żyć. A jak się znajdzie ktoś kto doradza mówi jak masz postępować, to uciekaj. Czasami to czego dowiesz się o sobie, w efekcie bliskiego przyglądania się sobie (wyobraź sobie, że leżysz na łóżku i z dokładnością milimetr po milimetrze przyglądasz się sobie – swojej psychice) trawi się latami, dociera po długim czasie. Dla niektórych może być nie do wytrzymania, jak siedzenie na rozżarzonym ogniu. Jak już zrozumiesz, przyjmiesz, zaakceptujesz (chociaż akceptacja to trudny proces) to jest super! Zdarza się, że na bardzo trudne wątki nie jest się gotowym, bo są one jeszcze straszniejsze niż stanie przed tygrysem. Potrzeba naprawdę dobrze doświadczonych praktyków. Potrzeba siły, aby móc zmierzyć się ze swoją mrocznością. Czasami trzeba popchnąć to tych trudniejszych spraw, zachęcić. Głęboka praca ze sobą wiąże się z bezpieczeństwem, zaufaniem do osoby, która pomaga (chociaż nie zawsze), grupy, wsparciem. Czasami terapia trwa bardzo długo, lata kiedy uzbrajało się w kilogramowe pancerze, wymagają czasu na zrzucanie ciężaru.
Najważniejsze to trafić do dobrego psychoterapeuty, specjalisty od pracy na głębokich poziomach. Choroba nie wybiera. Choruje się z różnych powodów. Miałam szczęście, że trafiłam do dobrych specjalistów. Dramat jest z dobrymi specjalistami na małych obszarach, małe miasteczka, czy wsie, a o dostępności już nie wspomnę. Na szczęście jest świat online;)
Często zdarza się, że sama psychoterapia, analiza przeszłości, mechanizmów, rozdrapanie ran nie wystarczy. Potrzeba czegoś więcej. Tym więcej to integracja trzech poziomów umysł, ciało i serce, które nie zawsze (a w zasadzie rzadko są) można doświadczyć na terapii u psychoterapeuty.
Jeszcze rok temu nie odważyłabym się pisać o sobie i moich trudnościach. Wstydziłabym się jak zostanę odebrana, co powiedzą inni... !
Przecież wstyd to kraść.
Tak .... przekonania
Wypatruj moich kolejnych wpisów, to dopiero początek;).
Zapraszam Cię na kanał YouTube
Tutaj moja tajna Grupa
Mój FanPage
Ściskam i ślę buziaki Aga:*