Czym jest kryzys?
“Każdy nasz życiowy kryzys, daje nam korzyści.
Jak odpuszczenie tego co nie służy, narodziny nowego,
rozwoju, wzrostu samoświadomości.”
Agnieszka Taranowicz
Najczęściej określany jako stan wewnętrznej równowagi, dyskomfort psychiczny. Objawia się często lękiem przed nieznanym, bezradnością, przekonaniem o braku jakichś umiejętności, smutkiem, nostalgią, a nawet depresyjnością.
Byłam kilka razy w takiej sytuacji kiedy czułam, że brakuje mi siły i determinacji, aby uporać się z jakąś trudną sytuacją. To takie uczucie niemocy, strachu, że jak coś nawet zrobię to ogromnie bałam się tego co mi nieznane, obce, inne. Lęk przed nieznanym był momentami obezwładniający, paraliżujący, a jednocześnie gdzieś głęboko wiedziałam, że zmiana jest nieunikniona i przyniesie wiele “dobrego”.
Zazwyczaj pojawia się kiedy pojawia się jakieś niespodziewane wydarzenie, jakieś ważne zmiany życiowe, lub takie, które zachodzą w nas samych.
Potrzeby, zagrożenia
Kryzys ma ogromne znaczenie w kontekście potrzeb, zagrożenie realizacji potrzeb, szczególnie tych podstawowych, o których często mówię. Może wynikać również z braku możliwości realizacji ważnych celów w naszym życiu.
Na świadomym poziomie nasz umysł najczęściej radzi sobie z emocjami poprzez tłumienie (lub wyparcie), wyrażanie i ucieczkę. Brak świadomej intencji powoduje, że stosowanie tłumienia, wyrażania i ucieczki jest dla nas szkodliwy. Ten wątek zasługuje na oddzielny post;)
Kiedyś na kryzys patrzyłam, że jest najgorszym “złem” jakim mogło mi się przydarzyć. Każdy z nas doświadcza wiele takich kryzysów, jak: kryzys w wyniku zmiany miejsca zamieszkania (emigracyjny), wieku średniego, po rozstaniu z partnerem, w ciąży, trauma. Zmiana ról życiowych np. w okresie dorastania (rola dziecka – rola dorosłego), po zakończeniu nauki (uczeń – pracownik), po ślubie (osoba “wolna” – partner), w ciąży (rodzic), przejście na emeryturę (pracownik – emeryt).
Te wszystkie role mają na nas duży wpływ, gdyż zmiana ich powoduje dostosowanie się do całkiem nowych sytuacji, zostawianie czegoś, rezygnację z czegoś, wyjście z czegoś co jest znane, w pewnym sensie “bezpieczne”( będę używać często pozorna strefa komfortu), na coś nieznanego, nowego. Często z góry zakładamy, że to będzie już jakieś. Zazwyczaj o negatywnym zabarwieniu. Idąc dalej niezbędne są zmiany nawyków, przyzwyczajeń.
Z życia wzięte…
Posłużę się tutaj takim najświeższym przykładem, aby Ci to dobrze zobrazować. Na potrzeby anonimowości trochę zmieniłam szyk wypowiedzi.
“Czuję ogromny lęk, strach!
Boję się tego co nieznane, a jednocześnie wiem, że to ma się zdarzyć.
Boję się tego, bo może to być tak przyjemne, że aż straszne! Że stracę tych na, których mi zależy, których kocham.
Boję się tego co pomyślą inni. Wiem, że zmiany, które od kilku dobrych tygodni wiszą w powietrzy nastąpią.
Spróbowałam namiastki, a w zasadzie pozwoliłam na namiastkę tego co może się wydarzyć. Było szalenie przyjemne i boję się, że się w tym zatracę, że będę w tym tylko jak mój partner i przyjaciółka.
Boję się, że jeśli puszczę to co we mnie jest to nie wystarczy mi kontroli na to, aby się nie zatracić…
Pytam: “W czym?”
W doświadczaniu, w życiu, w byciu…
Zdaję sobie sprawę, że mam głęboko zakorzenione przekonanie, że nie zasługuję na przyjemność, na zadbanie o swoje potrzeby, pragnienia, marzenia.
Wewnętrznie prowadzę walkę ego i duszy, boksuje się!
Dusza, serce
Na świadomym poziomie blokuję to co mogłoby wyjść z mojej duszy, serca.
Wiem, że dużo jestem w umyśle, ciągłej analizie, potrzebie kontroli, nazewnictwa, oceniania. Wkurzam się na siebie kiedy nie mogę dotrzeć do przyczyny mojego stanu, kiedy nie potrafię tego nazwać, określić. Ciągle, uparcie trzymam się tego co mi znane, mimo, że jest to nieprzyjemne, bolesne.
Brak mi energii, siły na Życie.
Tak, boję się żyć!
Bo wiem, że jeśli puszczę to co próbuje ze mnie wyjść…doprowadzi do prawdziwego doświadczania mnie i wszystkiego co mnie otacza.
Świadomie stawiam opór, betonowy mur, ale brak mi już sił!”
Przypomina mi się cytat : “Z pustego i Salomon nie naleje”
To całkiem normalne, że jest się w takim stanie wewnętrznego konfliktu, rozdarcia.
Mi kryzysy przyniosły wiele korzyści, nie tylko dla mnie…
Łatwo nie było, miło również nie.
Kiedy pozwoliłam na wyjście temu, to co było na głębokim, wewnętrznym poziomie to zaczęła się zmieniać moja energia, emocje, doświadczenia.
Ważne we wszystkich tych procesach były kompromisy, balans, równowaga pomiędzy wymaganiami danej sytuacji, a moimi oczekiwaniami. Okazało się, że w wyniku kryzysu nabywałam nowe umiejętności, które notabene były przyjemne, odkrywcza, wznoszące, budujące.
Jak sobie poradzić?
Porozmawiaj z przyjaciółką, partnerem, z osobą, której ufasz.
“Wyprowadź” się do natury, nawet jeśli trudno Ci znaleźć w tym teraz przyjemność to zrób to!
Natura działa cuda, balansuje nasz układ nerwowy, uziemia. Dotykaj, przytulaj się do drzew, jeśli możesz stąpaj boso po ziemi.
Wiem może to wyglądać trochę jak zmuszenie się, ale zrób to!
Szukaj wyjścia z danej sytuacji, nie bądź bierna (mimo, że pokusa jest ogromna).
Wyłącz analizę, ciągłe rozkminianie, przemierzanie setki mil…
Tak wiem, trudne to.
Przeszłam przez to wszystko i doskonale Cię rozumiem.
Obserwuj siebie. Zapisuj jak się czujesz, jakie są emocje. Jeśli nic się nie pojawia to też jest ok.
Daj sobie prawo do przyjemności.
Zatroszcz się o Siebie o jak najlepszego przyjaciela.
Medytuj, módl się, obserwuj Siebie.
Nie oceniaj, nie krytykuj!
Nie rezygnuj z Siebie!
Twojemu ego to się nie spodoba, będzie kombinować na wszelkie możliwe sposoby, aby tylko nie doprowadzić do zmiany.
Zróbmy małe doświadczenie. Co Ty na to?
Świetnie!
Zamknij oczy wyobraź Sobie małą dziewczynkę, która zgubiła się, jest porzucona, zostawiona sama sobie. Być może płacze, jest jest zimno, trzęsie się, nie wie co zrobić, boi się. Jednocześnie wie, że ktoś lub coś nad nią czuwa. Teraz przytul małą dziewczynkę, ukochaj ją z całego serca.
Tak ta mała dziewczynka to Ty, która potrzebuje zrozumienia, wsparcia, akceptacji i miłości”
Być może płaczesz i dobrze! Uwolnij to co jest! Puść!
Daj to Sobie!
Kiedy skorzystać z pomocy specjalisty?
Jeżeli przez dłuższy czas nie jesteś w stanie Sobie z czymś poradzić, możesz popaść w różne nie ciekawe stany. Nie żebym Cię straszyła, ale… Może to być depresja, nerwica, zaburzenia psychosomatyczne, lękowe, a nawet osobowości. Wskazane są sesje jeden na jeden.
Wiem co piszę, przerobiłam to!
Dzięki każdemu kryzysowi jestem tu gdzie jestem, niosę światło i pomagam tym, którzy przechodzą przez Swój trud, wchodzą, albo już są w Swoim mroku, mordorze, czeluściach.
To one przyczyniły się do tego, że zaczęłam wzrastać, być wolna, szczęśliwa. Jasne nie obeszło się bez strat, lecz zyski, jeśli już w takich kategoriach piszę, są ogromne. I nie jest tak, że już nie ma kryzysów w moim życiu, są tylko potrafię je już bardziej świadomie wykorzystać, odpuścić co trzeba odpuścić, uwolnić, zrobić miejsce, przestrzeń na coś nowego. Dzieje się tak chociażby co miesiąc, wraz z fazami księżyca (może kiedyś o tym napiszę). Mi ogromnie pomogła joga (filozofia), medytacja, ajurweda, uważność.
Jesteś wyjątkowa i nie pozwól tego zniszczyć.
Koniecznie zasubskrybuj mój blog, aby nic Ci nie umknęło;)
Zapraszam Cię na kanał YouTube
Tutaj moja tajna Grupa
Mój FanPage
Najczęściej jestem tu na Instagram
Z miłością Aga😗😙🙏☺️💗
Piękny, choć dramatyczny post.
Przepracowanie kryzysu z Agą :)💚 jest niezwykle pomocne i budujące.
Nawet jak z pozoru wydaje się, że nie wpadło się z żadną depresyjną sytuację, to może się okazać, że tkwimy już w niej po uszy, jak w moim przypadku.
Porównam to do stopniowego zjerzdzania po niezbyt pochyłej drodze. Przyzwyczajamy się do jechania w dół, zaczynamy tego nie zauważać, choć ciągle jedziemy na hamulcach, a te w końcu zaczynają puszczać i okazjue się, że jesteśmy już w niezłej dziurze z zajechanym samochodem.
Dziękuję Aga za Twoją pomoc w popatrzeniu na moją drogę i jak nią jadę! 😊👩❤️👩