Świat Instant

“Człowiek najbardziej boi się zaryzykować i żyć. Wyrażając kim jest.” 

Agnieszka Taranowicz

 


W dzisiejszym świecie „instant” na wysokich obrotach jeszcze bardziej mamy siebie w nosie.

Bagatelizujemy to czego potrzebujemy, odkładamy siebie na później, wieczorem nadrabiamy zaległości, spożywamy instant produkty, instant śpimy, albo i nie.
Ciągle gdzieś pędzimy, ciągle czegoś chcemy, ciągle czegoś od nas chcą. Kiedy docieramy do ściany i nagle okazuje się, że coś pominęliśmy. O czymś zapomnieliśmy, okazuje się, że coś jest nie tak w naszym życiu. Budzimy się z przysłowiową ręką w nocniku i wiem, że trzeba coś zmienić…Tak zmienić też instant…

Jesteś chora, idziesz do lekarza, dostajesz receptę i po chwili masz cudowne samopoczucie.
Nie możesz spać, bierzesz proszki na sen, załączasz kolejny brazylijski serial, a w najgorszym przypadku napijesz się alkoholu i po sprawie.
Boli Cię głowa, albo brzuch, kolejny proszek i masz z głowy.
Odczuwasz przeróżne bóle w ciele, kolejny lekarz, recepta i po bólu.

A co jeśli ból nie ustępuje?

Szukasz dalej…lub bagatelizujesz sprawę, bo „takie jest życie”.
We wszystkich tych sytuacjach gotowym rozwiązaniem są szybko działające proszki, jakieś magiczne medykamenty, cud terapie weekendowe – droga na skróty, aby nie czuć bólu, dyskomfortu psychicznego.
Jasne masz wybór możesz iść do psychiatry dostać psychotropy, albo inne madykamenty i powodzenia! Żeby nie było są sytuacje kiedy psychotropy są potrzebne, ale to nie wyleczy źródła problemu.

Tylko zastanawiałaś się jak długo pociągniesz na chemii? Na zaleczeniu, zamiataniu bólu fizycznego i psychicznego pod niewidzialny dywan?

Może do czasu kiedy wątroba zacznie się odzywać, a może jeszcze dalej, kiedy pojawi się rak?

Zastanawiałaś się nad głębszym sensem Twojego istnienia, Twojego cierpienia?

Zastanawiałaś się dlaczego to ma miejsce teraz?

Dlaczego teraz czytasz ten post?

Ciekawe prawda?


Kiedyś też myślałam, żeby skorzystać z szybkiej pomocy. Chciałam lekarstwa czy recepty tylko, żeby ktoś mi pomógł już, a najlepiej na wczoraj. Tak bardzo miałam już dość cierpienia…

Terapia była trudnym i długotrwałym procesem,

bardzo wymagającym. Tuż po skończonym leczeniu proces trwał nadal. Później w moim życiu nastąpił kluczowy moment, kiedy świadomie zaczęłam dbać o siebie, poprzez różne metody, techniki, które pomogły mi się uzdrowić.

Niestety i stety wiem, że to co mi pomogło Tobie może nie pomóc. Dlatego ważne jest podejście indywidualne, a nie „oklepane”, proceduralne.

Przychodzą czasami do mnie ludzie  po złoty środek na ich dolegliwości, którzy chcą zmian, ale… takich instant, na już.

Osoby, które szukają drogi na skróty z ominięciem tych najbardziej niewygodnych tematów, tych najbardziej dotkliwych.
Odsyłam taką osobą z „kwitkiem”.

Dlaczego?

Bo taka osoba nie ma odwagi stanąć twarzą w twarz przed sobą, zejść do swojego mroku, spotkać się ze swoim cieniem, wewnętrznym dzieckiem. Taka osoba nadal chce okłamywać siebie i innych, że świetnie sobie radzi, a obecna sytuacja, jej stan to tylko chwilowy okres w jej życiu. Dlatego potrzebuje turbo doładowania, aby dalej „marnotrawić” swoje życie, a w zasadzie wegetację, bo to nie jest życie.

Korzystając z szybkiej pomocy, instant, bardzo wiele cennych doświadczeń ominęłaby mnie. Jest to droga na skróty, zmieniająca bieg rzeczywistości danej osoby. Mało tego cudowne „zaleczajki” są chwilowe. Mają ogromnie wiele zalet, ale nie dla nas…

Czy widzisz, że wszystkie wspaniałe recepty działają powierzchownie, na chwilę?

A może nadal wolisz siebie okłamywać?

Cóż Twoja sprawa, nikt nie zabierze Ci tego emocjonalnego bólu, do póki się z nim nie zmierzysz.
To tak ja z chwastami w ogródku, jeśli tylko je skosisz to wyrosną na nowo. Jeśli wyrwiesz z korzeniami nie odrosną. Dlatego aby sobie pomóc należy znaleźć przyczynę, źródło danej dolegliwości i ją uzdrowić.

Mam wrażenie, że aby dokonać konstruktywnych zmian w swoim życiu, otoczeniu, myśleniu, przekonaniach, musimy porządnie dostać z przysłowiowego liścia w twarz (delikatnie pisząc), poprzez najczęściej chorobę, niedomagające ciało, jakieś nieszczęście (patrząc jednotorowo).

Dotarłam do miejsca, w którym powiedziałam STOP!

Stwierdziłam skoro moja dusza wybrała taka drogę, takie doświadczenia to po co mam to zmieniać? Tak jakbym grzebała w kodzie genetycznym. Nie chce zabierać siebie tych wspaniałych doświadczeń.

Jasne możesz powiedzieć po co sobie coś utrudniać, po co cierpieć?

Odpowiem Ci, że dla doświadczeń, tego nikt mi nie zabierze i nie da, to coś co mnie kształtuje, ukierunkowuje, wzbogaca. Właśnie doświadczając psychicznego bólu przypomniałam sobie czym jest prawdziwe bogactwo, jakie są moje wartości, kim jestem i jaka jest moja misja. Dzięki temu doskonale rozumiem przez co przechodzisz, z czym się zmagasz, jak cholernie boli, jak trudno coś zrobić, jak ogranicza Cię wszechobecny strach, blokada przed wyjściem z więzienie (czytaj: ze strefy komfortu).

Kiedyś nie uwierzyłabym w to, że będę to pisać. Jestem wdzięczna za moja wspaniała podróż, która doprowadziła mnie tu do tych, którzy potrzebują. Gdyby nie te bolesne doświadczenia, proces psychoterapii, moja własna podróż, joga, medytacja, wdzięczność, ajurweda, różni ludzie to nie byłoby mnie tu.
To wspaniałe uczucie patrzeć jak się rozwijam, a wraz ze mną inni ludzie.

 

Koniecznie zasubskrybuj mój blog, aby nic Ci nie umknęło;)

Zapraszam Cię na kanał YouTube

Tutaj moja tajna Grupa 

Mój FanPage 

Obserwuj mnie na Instagram

Z miłością Aga:*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *