SYNDROM DDA, WYSOKA WRAŻLIWOŚĆ, “NIE JESTEM WYSTARCZAJĄCO DOBRA” Cz. 2


Moje dziwactwo, które towarzyszyło całe życie takie jak wysoka wrażliwość, duża empatia, introwersja bardzo się przyczyniły do niewpasowania we wzorzec.

 

Często nie wiedziałam kim jesteśmy? To właśnie poprzez ogrom zaniedbań, przemoc fizyczna i psychiczna i wiele innych cierpień, przyczyniły się do takiego stanu.

Dla DDA doświadczanie bliskości czy to z partnerem czy w innej relacji było zagrożeniem, a zarazem bezpieczne. Wchodzenie w toksyczne relacje, związki jest już znane i przewidywalne.

Dla DDA i jak się okazuje nie tylko duży kłopot to rozmowa z poziomu uczuć czy potrzeb.

Niestety nie realizowałam w pełni swoich potrzeb (m.in. pomaganie innym, nie sobie, byłam dla innych nie dla siebie, współczułam innym nie sobie, nie pozwalałam sobie na wiele przyjemności). Nigdy nie oczekiwałam i nie chciałam czyjejś pomocy. W efekcie różnych zdarzeń i tego, że w większości musiałam liczyć tylko na siebie wypracował się inny syndrom. „Zosia samosia” zawsze wszystko sama bo nikt mnie nie zastąpi, najlepsza we wszystkim, bo ktoś inny nie zrobi jak oczekuję.

Wewnętrzny obraz DDA nie pokrywa się z zewnętrznym. Na zewnątrz wyglądałam na dobrze sobie radzącą osobę w pracy jak i w trudnościach osobistych, w oczach innych odnosimy sukcesy, byłam postrzegana jako silna, zaradna, a w środku czułam samotność w poczuciu wstydu, krzywd i braku zadowolenia z siebie, pełno napięcia, niepokoju, smutku, niezrozumienia.

Wszystko dokoła wydawało się chaotyczne i pełne przeróżnych niebezpieczeństw, a wyzwanie ze strony życia wydawały się niepotrzebnym balastem. Lęk królował często na pierwszym miejscu.

Przekonania o niemożliwości poradzenia sobie z trudnościami w głowie były jak wyrocznia. Tych przekonani nie są w stanie zmienić nawet doświadczone trudności, w których sobie poradziłam. Wszechogarniający lęk jest momentami paraliżujący. Nie miałam w sobie jakiegokolwiek oparcia, a jednocześnie mając wygórowane wymagania względem siebie i innych również.

Nie widziałam, a raczej nie chciałam widzieć mojej wysokiej wrażliwości, płaczu, emocji, złości, wypierałam i odcinałam po to, żeby przetrwać. Zawsze byłam pierwsza do dzielenia się i pomagania inny, nie sobie, nie żaląc się, nie litując nie oczekują nic w zamian. Były momenty zrywu walki o siebie. Ze względu na to, że w tego typu rodzinie nigdy nie ma bezpieczeństwa i stabilizacji to ich brak najczęściej.

Na pierwszym miejscu najważniejsze zawsze było bezpieczeństwo (dla niektórych to sława, dobro materialne czy toksyczne związki), a dla mnie dach nad głową, brak przemocy i pokarm. Po czasie dowiedziałam się dlaczego najbardziej zależało mi na bezpieczeństwie i stabilizacji. Skąd pomysł na studia o kierunku zarządzanie czy bezpieczeństwo narodowe. To wszystko miało mi pokazać obraz siebie. Refleksje przyszły po latach.

Przez wiele lat miałam w sobie przekonanie, że jestem gorsza od innych. Bardzo często porównywałam się do innych i byłam nieszczęśliwa. Żyłam w przekonaniu, że nie zasługuję na szczęście, na przyjemność, na rozrywkę. Mimo, że tego chciałam to blokada była nie do przejścia. Ambiwalentne uczucia z jednej strony chciałam a z drugiej coś jakby blokowało. Często odbierałam sobie przyjemność (tu mam na myśli np. rysunek, taniec, malowanie, kreatywność) bo moim mniemaniu musiałoby być to coś spektakularnego.

To m.in. zasługa wychowania w takiej rodzinie i otoczeniu spowodowała, że rozwinął się u mnie mega wysoki wewnętrzny krytyk, kontroler, brak wiary w siebie (nie we wszystkich momentach), poczucia własnej wartości, wysoka odpowiedzialność, sztywność, maski ekstrawersji, brak miłości, akceptacji, odczucie, że nie wiem kim jestem i po co, samotność, żal. Od razu prostuję, że nie zrzucam winy na innych. Tu chodzi mi o pokazanie wpływu wychowania w takiej rodzinie.

Moje i pewnie nie tylko moje wyobcowanie spowodowane było m.in. poczuciem niższości, że nie jestem „wystarczająco dobra” poprzez brak akceptacji ze strony rodziców takiej jaką byłam. Niestety sama siebie również nie akceptowałam. Nie tylko ze strony innych ludzi zaznałam krzywdy, przez wiele lat krzywdziłam sama siebie

Za wszystkich brałam odpowiedzialność, żyłam w poczuciu, że skrzywdziłam i zdradziłam moje rodzeństwo jak uciekłam z domu, z którego musiałam. Bycie rodzicem własnych rodziców było okropne. Ciężar czasami nie do zniesienia, no ale co ja bym nie dała radę.

Stąd też bardzo często moje zachowanie sprawiało wrażenie, że zjadłam wszystkie rozumy.

Kolejna część w następnym poście:)

 

Zapraszam Cię na kanał YouTube

Tutaj moja tajna Grupa 

Mój FanPage 

Instagram 

Pozdrawiam i ściskam Aga:*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *